Przeglądając domowe albumy fotograficzne, natrafiłem na zdjęcia ślubne rodziców i dziadków.

Stare zdjęcia moich dziadków, to w zasadzie trzy fotografie zrealizowane w jakimś atelier fotograficznym – jeden portret pary młodej i dwa zdjęcia grupowe z rodzicami i świadkami. Patrząc na ówczesną technologie zdjęcia nie powalają jakością lecz portret jest ujmujący – ciekawie pokazane twarze pary młodej pozwalające odczytać ich radość i szczęście związane z wejściem na nową drogę życia. Atrakcyjności dodaje żółtawo-brązowa kolorystyka sepii. Nie ma jednak żadnych innych relacji z uroczystości czy wesela, cóż, nie ma nawet już ludzi, którzy mogliby o tym opowiedzieć, pozostały jedynie trzy pożółkłe zdjęcia, na których dziadkowie wyglądają na szczęśliwych.

Biorąc do ręki kolejny album trafiam na zdjęcia moich rodziców. Cóż, koniec lat siedemdziesiątych, więc pojawiają sie pierwsze fotografie kolorowe. Zdjęć też nie za wiele, lecz jest rodzina przed kościołem, mama w białej sukni, tata w eleganckim garniturze. Głównym tematem widocznym na zdjęciach jest również szczęście i radość. Ludzie na nich są weseli, uśmiechnięci a te kilka wykonanych zdjęć w ciekawy sposób opowiada nam historie ceremonii zaślubin. Przypominają one również o tym, że kiedyś nie było ślubu konkordatowego, więc młodzi ślubowali sobie dwa razy. Parę stron dalej w albumie natrafiam na ślub starszego rodzeństwa – sporo zdjęć zrobionych „małpką” – dokumentujących, kto wziął udział w uroczystości, lecz uwagę najbardziej zwracają te zrobione, przez profesjonalnego fotografa – jedynie one tworzą spójną historię, ukazując emocje towarzyszące młodym w dniu ślubu.

Dochodząc do przełomu wieków, przypominam sobie zdjęcia ślubne moich znajomych – to już era cyfrowa. Najczęściej nie ma już albumu z kilkoma zdjęciami, a jedynie slide show na komputerze – 500 zdjęć – panna młoda w takiej pozie, zaraz w trochę innej, to samo zdjęcie zrobione aparatem cioci i wujka, pan młody w każdej pozie ze wszystkimi uczestnikami uroczystości. Cóż oglądanie trwało dwie godziny, lecz tak na prawdę 500 zdjęć nie opowiedziało mi historii i emocji, które widuje na starszych fotografiach. Zdjęcia robione przez ciocie i wujków – praktycznie te same kadry. Czy już jesteśmy aż tak zdyskontowani, że liczy się cena i ilość a nie jakość i treść?

Mam nadzieję, że nie.

Artykuł ten napisałem zainspirowany zdjęciami ślubnymi mojej przyjaciółki. Spotkaliśmy się na kawie, wyciągnęła śliczny skórzany album, a w nim również tylko kilkanaście zdjęć – świetnie wyselekcjonowanych, ułożonych w sposób tworzący ciekawą historię. Mimo, że byłem na tym ślubie (również z własnym cyfrakiem), zobaczyłem opowieść której nie widziałem jako uczestnik. Zobaczyłem historię widzianą z boku, oczami doświadczonego fotografa ślubnego. Widziałem łzy w oczach matki panny młodej, widziałem dumę ojca pana młodego i rumieniec na twarzy przyjaciółki. Była radość, emocje, szczęście – czyżby jednak przez lata nie zmieniła się istota fotografii ślubnej. Chyba jednak w dalszym ciągu nie jest ważne ile tych zdjęć będzie a to w jaki sposób opowiedzą nam historię i jakie emocje wywołają.

O autorze

Autor jest współredaktorem min. takich portali jak www.moj-slub.info czy www.exclusiveshow.eu.

UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:

» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.