Są miasta, które mają duże ambicje. I próbują je realizować. Jak wygląda sytuacja na rynku hotelowym w sześciu dużych miastach w Polsce? A konkretnie, w Bydgoszczy i Katowicach, Rzeszowie i Lublinie, Łodzi i Szczecinie?

Bydgoszcz nocąPrzyzwyczailiśmy się już do tego, że jeżeli chodzi o hotele, największe metropolie w Polsce mają wiele do zaoferowania. Warszawa i Kraków, Wrocław i Trójmiasto przeżywają boom tego rodzaju usług. Pytanie, co ma zrobić ktoś, kogo interesuje hotel Bydgoszcz? Albo w Lublinie, Katowicach czy innym z nieco mniejszych, ale też ważnych miast?

O jakie miasta chodzi?

Oprócz największych metropolii są u nas miasta, których znaczenie jest coraz większe i które coraz bardziej liczą się na gospodarczej mapie polski. To dlatego w miejscowościach tych powstają kolejne hotele i miejsca noclegowe. Po to, żeby ktoś, kogo interesuje hotel w Bydgoszczy, miał gdzie mieszkać.

Poniższa analiza obejmie dane pochodzące z sześciu dużych miast. Na liście są: Bydgoszcz, Katowice, Szczecin, Łódź, Białystok i Rzeszów. Dlaczego te? Ponieważ ich znaczenie jest ponadlokalne, a jednocześnie nie należą do pierwszej ligi. Chociaż są różnej wielkości (Łódź ma ponad cztery razy tyle ludności co Rzeszów) próbują stworzyć regionalne bieguny rozwoju. Hotele są ich elementem.

Gdzie najwięcej?

Średnia wzrostu liczby obiektów hotelowych jest w przypadku opisywanych sześciu miast niższa niż liczona dla całego kraju. O ile bowiem w Polsce w ciągu dziesięciu lat (dane GUS, lata 2000 i 2010) liczba hoteli zwiększyła się o 80 proc., to w badanych miejscowościach jedynie o 62 proc.

Warto jednak zwrócić uwagę na to, że są wśród nich miasta które zaniżają tę wartość. To na przykład Katowice, gdzie w porównaniu z 2000 rokiem hoteli jest nawet mniej (o jeden). Na liście maruderów jest też Bydgoszcz, gdzie wzrost wyniósł jedynie 41 proc.

Z drugiej strony, gdyby opierać się tylko na tej jednej wartości, można by pomyśleć, że w takich Rzeszowie czy Białymstoku powstaje hotel na hotelu. W obu miastach, odpowiednio, jest ich 2,5 i 2 razy więcej niż dziesięć lat temu. Tyle, że nie jest to pełen obraz sytuacji.

Ile na mieszkańca?

Niektóre miasta startowały przecież z bardzo niskiego poziomu. A w innych sytuacja na rynku hotelowym nie różniła się zbytnio od tej w całym kraju. Weźmy na przykład Bydgoszcz i Katowice. W obu liczba hoteli w 2000 roku w przeliczeniu na sto tysięcy mieszkańców była dużo wyższa niż średnia krajowa. Także dzisiaj oscyluje wokół tej wartości.

W Białymstoku natomiast było o hotel znacznie trudniej. W przeliczeniu na sto tysięcy mieszkańców tego rodzaju obiektów było o jedną trzecią mniej niż średnio w Polsce. Stąd duży wzrost w kolejnej dekadzie.

A jak jest teraz? Najwięcej obiektów w przeliczeniu na sto tysięcy osób znajduje się w Rzeszowie – ponad 9,5. Na drugim miejscu jest Bydgoszcz, z wynikiem 6,7. Tam o hotel znacznie łatwiej niż w całym kraju, dla którego wskaźnik wynosi 5,7. Później są Katowice (5,56) i Szczecin (5,4). Ostatnie miejsce w porównaniu zajmuje Lublin z wynikiem 3,7 hoteli na 100 tys. osób.

Co z tego wynika? Tyle, że jeżeli chodzi o hotel, to teoretycznie najłatwiej powinno być w Rzeszowie. Nieźle wypadają Bydgoszcz i Katowice. A reszta? Reszta musi gonić.

O autorze

interesuję się sportem, moją pasją jest siatkówka, lubię jeździć na rowerze, a wolnych chwilach relaksować się przy dobrej muzyce oraz kawie...

UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:

» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.