Po co jeździć palcem po mapie skoro można jeździć naprawdę? Pozwólmy mapom spełniać jedynie ich pierwotną rolę – pomoc w planowaniu podróży i odnajdowaniu właściwej drogi.

Jaki jest więc plan? A no taki aby spędzić udany weekend nie wydając przy tym ogromnej ilości pieniędzy oraz bez przemierzania setek lub nawet tysięcy kilometrów. Te ostatnie szczególnie ważne jest w naszym kraju, który jak wiadomo jest piękny, ale nasze drogi niestety już takie piękne nie są.

Od czego by tu zacząć? Jeśli akurat nie mamy zupełnie żadnego pomysłu, albo wydaje się nam, że byliśmy już chyba wszędzie gdzie tylko być można, należałoby się czymś wspomóc. Najprostszym „wspomagaczem” będzie właśnie mapa, jeszcze lepszy będzie dobry przewodnik lub poszukiwanie informacji w internecie. Skoro na początku założyliśmy, że nie chcemy wypuszczać się zbyt daleko, trzeba by wyznaczyć sobie promień wokół siebie (miejsca zamieszkania) w jakiej odległości możemy się poruszać.

Załóżmy, że baza wypadowa to Warszawa. Ustalamy, że maksymalna odległość to 200km. Dlaczego akurat tyle, a no dlatego, że całkiem realne jest, że drogę taką pokonamy w niecałe 3 godziny, a pamiętamy cały czas o tym, że do dyspozycji mamy praktycznie tylko piątkowe popołudnie, sobotę i powrót wypadający na niedzielne popołudnie. No i koszt przejechania takiej odległości jest również nazwijmy to znośny. Co zatem mamy w promieniu 200km od Warszawy co mogłoby nas tym razem zainteresować? Z bardziej znanych mamy np. Lublin, Ostrowiec Świętokrzyski, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Kielce, Piotrków Trybunalski, Łódź, Włocławek oraz z północy Szczytno i Białystok. Załóżmy, że biorąc pod uwagę tylko te typowo turystyczne wybieramy Sandomierz. Mamy równo 200km do przejechania, wyjeżdżając w Warszawy po 16 jesteśmy na miejscu ok godz 19. Przed wyprawą wypadałoby się zastanowić czy szukać noclegu w kwaterach prywatnych czy może wybierzemy jakiś hotel w Sandomierzu. Bez względu na wybór (podyktowany przeważnie zasobnością portfela) docieramy na miejsce, rozgaszczamy się w pokoju i … mamy jeszcze przed sobą całą noc np. na imprezowe szaleństwa.

Wypoczęci i wyspani wstajemy w sobotę rano i po śniadanku wyskakujemy na miasto. I co tam mamy? Mamy pokaźną liczbę rzeczy, które trzeba zwiedzić, obfotografować, skomentować, zapamiętać! Wycieńczeni całodziennymi wędrówkami i wygłodzeni trafiamy do przytulnej restauracji gdzieś w bocznej uliczce. Jeśli dobrze trafimy to rachunek wcale nie musi powalić nas z nóg. Jeśli będziemy mieli szczęście to może załapiemy się jeszcze np. na jakiś koncert organizowany przez miasto. Często jest tak z okazji np. dni miasta lub innego lokalnego święta.

Przychodzi niedziela, przeważnie dzień pakowania się i sprawdzania czy oby na pewno nic nie zostało w hotelowym pokoju. Czekamy aż doba hotelowa dobiegnie końca, zdajemy klucze i dobrym posunięciem byłoby zapakowanie wszystkich rzeczy do samochodu i zostawienie go na hotelowym parkingu szczególnie jeśli jest strzeżony. Daje nam to kolejne godziny na tak naprawdę cokolwiek. Możemy albo kontynuować zwiedzanie, zjeść po raz kolejny dobry obiad a potem wybrać się na lody i kawę do jednej z uroczych kawiarenek lub lodziarni. Możemy również od razu po wymeldowaniu się z hotelu wsiąść w samochód i udać się na chwilę do jakiejś innej miejscowości położonej w pobliżu. Może spodoba nam się na tyle, że zapamiętamy ją jako potencjalne miejsce kolejnego wypadu.

Po powrocie do domu standardowo rozsiadamy się wygodnie w fotelu i napawamy wspomnieniami z jakże udanego wypadu.

O autorze

Aktualnie na etapie zgłębiania sztuki relaksacji w warunkach często nie sprzyjających :)

UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:

» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.


Inne artykuły użytkownika