W dobie jednorazowych kubeczków, krótkotrwałych związków małżeńskich i incydentalnych zauroczeń damsko- męskich, wyłaniają się rzadkie, ale mimo wszystko stare-dobre małżeństwa. W czym tkwi sekret ich powodzenia? Wzór z domu rodzinnego, w którym gdy coś się psuło to starało się to najpierw naprawić, a dopiero potem wymieniać na nowe? Czy uniwersalny przepis na trwałe, udane relacje? Pewnie wszystkiego po trochu.

Trwałości współczesnych związków małżeńskich nie sprzyja lansowany egocentryzm, który wkrada się w relacje damsko- męskie. Niezależnie od tego, czy są zalegalizowane czy nie. Podczas Sakramentu Świętego bardziej, niż jego filozoficzny przekaz, liczy się ilość kryształków na sukni panny młodej i wieloskładnikowych dań ciepłych na weselu. Gdy opadną emocje i zniknie opalenizna z ekskluzywnej podróży poślubnej, nierzadko pojawiają się problemy.

Niejasność ról społecznych i podziału domowych obowiązków jest przysłowiowym gwoździem do trumny. Skoro nie jest już oczywiste, że miejsce kobiety jest w kuchni, a mężczyzny za biurkiem, trudno ustalić między sobą sprawiedliwy podział nielubianych, domowych czynności. Bitwa o wór ze śmieciami może przerodzić się w walkę na noże, a niewstawione do zmywarki naczynia w ich masowe roztrzaskiwanie. Egoizm przejawiający się w tym, że potrafimy oczekiwać od drugiej strony, a nie przede wszystkim od siebie, nie wróży dobrze. Związek zaczyna sprowadzać się do przepychanek: „ja, czy ty”, a romantyzm i wczesne zauroczenie pękają niczym bańka mydlana.

Tak oczywiście nie musi być. Są partnerzy, którzy potrafią wzajemnie zadbać o własne potrzeby, rezygnować z siebie dla drugiej strony i tego samego oczekiwać w zamian. Pary, które po dziesięciu latach związku dalej są siebie ciekawe, niepewne i postanawiają z sypialni przenieść się dla odmiany na blaty łazienkowe albo kuchenny stół. Pary, które wiedzą, że związek wymaga wysiłku, romantycznych gestów, wzbudzania zazdrości i trzymania w niepewności, a także kuszenia niezależnością finansową, zwłaszcza przez płeć żeńską. Pary, które każde nieporozumienie wzmacnia, zamiast oddalać.

Sama komunikacja rodzi wiele wątpliwości. Warto udać się na warsztaty z komunikatów „ja”, dzięki którym nauczymy się mówić o własnych potrzebach w sposób, który nie rani partnera. A przede wszystkim dowiemy się, że o wszystkim trzeba mówić głośno i bezpośrednio, bo nikt nie czyta w naszych myślach. Popularne obrażanie się zamyka drogę do rozwiązania konfliktu i przybiera formę błędnego koła. Podobnie, jak duszenie w sobie zgryzot, byle tylko się nie pokłócić.

Zakładanie rodziny to ogromna odpowiedzialność i jeszcze więcej obowiązków, zwłaszcza, gdy pojawią się dzieci. Obserwatorzy, którym przekazujemy modele komunikacyjne i które narażone są na powielanie tych samych błędów małżeńskich, co niedojrzali emocjonalnie rodzice. Pochopne decyzje, pod wpływem zauroczenia, które po czasie okazuje się chwilowe, a temperamenty ścierają zamiast uzupełniać to przejaw naiwności.

UWAGA! Chcesz zamieścić ten artykuł na swojej stronie?
» Pamiętaj o zachowaniu formatowania tekstu i ewentualnych odnośników do reklamowanych stron w formie aktywnej.
» Zamieść informację na temat pochodzenia artykułu wstawiając pod nim poniższy kod w niezmienionej wersji:

» Pochwal się w komentarzach gdzie zamieściłeś artykuł. Na pewno jego autor ucieszy się z tego i z chęcią odwiedzi Twoją stronę.


Inne artykuły użytkownika